W końcu śnieg! Wszyscy zapaleni zjazdowcy, skiturowcy, śladowcy odetchnęli z ulgą. Ślizgi nie obrastają kurzem, kamienie nie zdzierają desek, a dlaczego? Tak, spadł śnieg.Nawet ku naszemu zdziwieniu. Po pierwszym weekendzie nowego roku, trasa od Przegibka do Rycerzowej przez Mładą Horę zaraz po wyjściu z samochodu nie napawała entuzjazmem. Jednak wystarczyło wejść w las żeby zorientować się że śnieg po prostu schował się skrzętnie przed nami…było go po kolana. Chóralnie otworzyliśmy sezon śladowy głęboko wierząc, że śnieg jeszcze dopada. No i dopadało…tydzień póżniej Wisła i trasa wokół Baraniej…na szczytach po szyję. Raz tylko odważyliśmy się sprawdzić”ile jest”. Założenie nart po takiej próbie utwierdziło nas w myśli, że jest dobrze! Trasa jaką tym razem wzięliśmy na cel to stary klasyk – Barania Góra. Biorąc pod uwagę cztery godziny spędzone w samochodzie z Katowic do Wisły warunki na szlaku były wprostproporcjonalnie złe (czyt. zimowe). Trasę jaką obraliśmy uwarunkował nocleg, tak też od Cienkowa szlakiem pomarańczowym do Zielonego Kopca i w stronę Baraniej. Następnie do Przysłopa i długo w dół… Niestety fotorelacja jest skromna ze względu na bardzo ciężkie warunki panujące na szlaku, jednak uchylamy rąbka z wyjazdu. Wnioski z wyjazdu – bez fok byłoby ciężko, (mieliśmy cięte z metra Montany na zaczepach własnego pomysłu – reep i nitownica) Primaloft jak zawsze nas nie zawiódł, kto nie wziął nart śladowych/skiturowych w weekend niech żałuje.
Bogdan Frączek
autor relacji i zdjęć
ten post był modyfikowany 10 lipca 2018 12:50