Od momentu gdy było pewne, że Rambo dostanie pracę w Ticino, kwestia wiosennego wyjazdu do Szwajcarii była przesądzona. Dość sprawnie udało nam się skompletować skład oraz ustalić graniczne daty wyjazdu, dzięki czemu z dużą niecierpliwością wyczekiwaliśmy pierwszych dni wspinaczkowych. Wyjechaliśmy w piątek tak, aby cały weekend móc spędzić w skałach z naszymi gospodarzami. Po 14 godzinach podróży rodzina Jelonków przywitała nas w tradycyjny słowiański sposób. Rodzaje zaproponowanych alkoholi przerosły nasze oczekiwania 🙂 na początek wypiliśmy tradycyjną włoską przystawkę, popiliśmy lampką wina i poszliśmy grzecznie spać, aby być w pełni sił na weekendowe wspinanie w Brione.
Pierwszy dzień wyjazdu
Wstajemy, słońce świeci, jest trochę za ciepło (150!) jemy leniwie śniadanie, pakujemy plecaki i kierujemy się w stronę środków transportu. Ponieważ nie tylko zdaniem Ramba jego duży czarny crashpad na tylnym siedzeniu przypomina owinięte zwłoki, a dwa auta (w tym jeden dostawczy) na polskich blachach poruszające się jeden za drugim z dozwoloną prędkością autostradą z Como w kierunku Bellinzony są wyjątkowo podejrzane, po chwili zostajemy zatrzymani przez patrol drogowy. Rutynowa kontrola trwa kilka minut, po czym nadal niezwykle napięci na skałkę wracamy do podróży. Wspinanie zaczynamy od rozgrzewki w okolicy jednej z najpopularniejszych 8A w Brione – Marilyn Monroe. Dzień mija nam na szwendaniu się między głazami oraz próbowaniu różnych propozycji. Piszącemu te słowa udaje się zrobić po kilku próbach Pamplemousse 8A, natomiast Rambo spada po trudnościach General Disarray 8B. Wieczór spędzamy standartowo jak na wspinaczkowe wyjazdy – przy winku, tym razem temat rozmów jest dość poważny, ponieważ dotyczy warunków życia na granicy włosko-szwajcarskiej 🙂
Kolejne dni wspinania
W następnych dniach przemierzamy kolejne metry w pionie i poziomie z tymi dziwnymi materacami na plecach. Czasem uda się nawet na coś wejść, częściej jednak zaliczyć miękkie lądowanie. Czasem zupełnie bez pomysłu i wiary trzeba odpuścić, zanim na poważnie zrobi się kilka wstawek. Nic nowego, tak to zwykle bywa w tym boulderingu. Przejścia jednak powoli padają: Daszka robi Pamplemousse (swoje pierwsze 8A) i wymagającego Atlantisa (7C), Kalcik trzy 8A w ciągu jednego dnia (Pamplemousse, Frogger, Fake Pamplemousse), Rambo dwie (Special Edition, Apollo), natomiast piszący te słowa wyrównuje rachunki z ostatniego wyjazdu z delikatnie parametrycznym 9th Power (7C+). Wieczorami gramy w Osadników oraz gotujemy, w resty odwiedzamy pobliskie Lugano oraz Como.
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy…
Dwa ostatnie dni miały prosty target -pierwszego dnia jedziemy do Chironico, drugiego rozprawiamy się z zaległościami w Brione i wracamy do Polski. Niestety moje plany pokrzyżowało zatrucie, które ograniczyło wspinanie do kilku wstawek w ostatni dzień wyjazdu. W Chironico zaszalał Rambuś, który rozprawił się z zaległością, jaką był dla niego Freak Brothers 8A, Kalcik też był całkiem blisko. Ostatni dzień wspinania spędziliśmy w Brione, nad rzeczką pada przyjemny Bach Block 7C (Daria i Smoła) natomiast Kalcik rozprawia się z Marilyn 8A. Na górze Kalcik robi Ponk’a czyli piątą 8A (!!!) na wyjeździe, natomiast Daria jego łatwiejszą wersję ze stania. Tego dnia po raz pierwszy chyba pakujemy się przed zmrokiem 🙂 Na koniec zawsze pisze się, że wszyscy wróciliśmy szczęśliwie do Polski z nadzieją na szybki powrót w skałkę. Prawda?
Maciek Smolnik
Zestaw przejść:
Maciek Smolnik (weld.pl,Millet)
Pamplemousse 8A
9th Power 7C+
Bach Bloc 7C
Maciek Kalita (weld.pl,Millet)
Pamplemousse 8A
Frogger 8A
Fake Pamplemousse 8A
Ponk 8A
Marilyn Monroe 8A
Daria Brylova
Pamplemousse 8A
Atlantis 7C
Bach Bloc 7C
Paweł “Rambo” Jelonek
Special Edition 8A
Apollo 8A
Freak Brother 8A